Relacje w firmie rodzinnej, wstęp do serii
z Krzysztof Zięba

Czołem Podtlenkowicze!

Czołem Podtlenkowicze!

Ćwierć setki już za nami! 25 odcinek jest wyjątkowym momentem w historii Podtlenku Biznesu, ponieważ rozpoczynamy w nim specjalną serię z niezwykłym gościem! Na co dzień prowadzi szkolenia oraz warsztaty z zakresu umiejętności interpersonalnych, sesje coachingowe oraz wsparcie mentalne dla sportowców i przedsiębiorców, przed państwem Krzysztof Zięba. W tym odcinku przedstawimy Wam bardziej szczegółowo czym zajmuje się Krzysiek, dlaczego dzięki Niemu możemy wspólnie osiągnąć coś wspaniałego oraz dlaczego w rozwoju firm rodzinnych relacja to najważniejszy element pozytywnej lub negatywnej współpracy, rozwoju firmy, osiągania sukcesu i celów! Zapraszamy!

Posłuchaj już teraz!

Posłuchasz również na:

Spotify
Google Podcast
Apple Podcast
YouTube

DM: Dzień dobry Państwu! Witamy bardzo serdecznie w kolejnym, dwudziestym piątym już, odcinku Podtlenku Biznesu. A jest z nami gość specjalny: reprezentujący firmę: „Cel Kieruje Działaniem”. Jego styl wyjściowy to breakdance. Jego rekord zawodowy to 880 h szkoleniowych tylko w zeszłym roku. Jest ultra maratończykiem i fanem survivalu. Przed Państwem Krzysztof Fabian Zięba.

 

Podtlenek Biznesu Podcast. Porady dla przedsiębiorców, poczucie humoru, przykłady i anegdoty. A na program zapraszają Bartek Janiszewski i Daniel Marczak.

 

BJ: Witam serdecznie w 25 odcinku Podtlenku Biznesu.

DM Dzień dobry. Ćwiartka papapachła właśnie.

BJ: Naszym gościem jest Krzysztof Zięba. Cześć.

KZ: Dzień dobry. Cześć. Witam Wszystkich serdecznie.

DM: Heja!

BJ: Bardzo miło mi Ciebie gościć i witać, ponieważ już wiele godzin razem spędziliśmy na rozmowie. A zajmujesz się Life & Business Coaching, jesteś Trenerem Umiejętności Personalnych i Trenerem Mentalnym, czego mieliśmy już okazję doświadczyć przez 6 dni szkoleniowych. Dlatego chciałem tutaj z Tobą porozmawiać i przekazać coś też naszym słuchaczom, że to szkolenie, które mieliśmy okazję od Ciebie otrzymać, jest zupełnie inne niż wszystkie. I to jest dla mnie po prostu coś, co jest warte nagłośnienia i przekazania dalej i polecenia tego, co Ty robisz, naszym słuchaczom. Bo to jest w ogóle dla mnie petarda. Ale tak na samym początku. Bo jest wielu coachów; wielu ludzi, którzy chcą szkolić; natomiast czym jest dla Ciebie coaching, a czym jest trening mentalny?

KZ: Na wstępie dziękuję za te miłe słowa.

BJ: Z przyjemnością.

KZ: Dziękuję jeszcze raz za zaproszenie. Rzeczywiście tutaj macie piękny widok. Trzeba o tym wspomnieć.

DM: No a jak! Nie dziękuj zawczasu, bo tu jeszcze wszystko może się zdarzyć!

KZ: Tak, tak. Z racji tego, że się poznaliśmy już trochę, to rzeczywiście, biorę poprawkę na to. Wracając do tego, co powiedziałeś — tak, na co dzień pracuję jako coach, trener mentalny bądź po prostu jako trener biznesu. Jak to rozróżnić? Nie będę szedł za jakąś definicją czysto z podręcznika. Najprościej i najkrócej mówiąc, to powiedziałbym tak: coaching, taki czysty coaching, w standardzie OECF to jest metoda pracy, która ma na celu wzmocnić klienta poprzez narzędzia, którymi są pytania. I w czystym coachingu coach musi umieć słuchać, podążać za klientem, zadawać odpowiednie pytania. Oczywiście jest na to pewien model. W pewnym sensie musimy się nauczyć, kiedy ściągnąć klienta na ziemię albo kiedy delikatnie wynieść go w chmury po to, żeby mógł sobie pomarzyć, zyskać motywację albo delikatnie go ostudzić. Pomóc mu odnaleźć w sobie pewne opcje, doświadczenia. To też wynika z tego, że — idąc za tak zwaną heurystyką afektu — ludzie w emocjach często zapominają chociażby pewnych rzeczy, że wiedzą, że kiedyś to im działało, kiedyś robili, a teraz to nie wychodzi. A więc ten coaching to jest praca oparta czysto o pytania. Jeśli chodzi zaś o trening mentalny, to tutaj już mamy trochę przestrzeni do podzielenia się wiedzą, do dania pewnych narzędzi, podzielenia się pewnymi sprawdzonymi modelami, które działają już czy to w sporcie, czy w biznesie. No i tutaj wtedy staramy się je zaadaptować bezpośrednio do danego klienta. Tak bym to ujął. Jeżeli chodzi o szkolenia, to tutaj czysto wchodzi tak zwany proces grupowy, gdzie tak jak u Was na początku zrobiliśmy tutaj z Danielem pewne rozeznanie, tak zwane badanie potrzeb. Ja mniej więcej zweryfikowałem, czego Wy potrzebujecie, i później — idąc za tymi potrzebami — przygotowałem kilka modeli, które wdrożyliśmy czy wdrażamy. I tak jak powiedziałeś, chyba to działa, bo siedzimy tutaj.

BJ: No pewnie, że działa! Natomiast zastanawia mnie jedna rzecz. Bo coaching, jak powiedziałeś, to są pytania, które trzeba umieć zadawać. Po naszych warsztatach i szkoleniu próbowałem na żonie oczywiście i to za każdym razem staje się coraz lepsze, ale to jest proces.

DM: Założę Ci coaching!

BJ: Natomiast trening mentalny — z tego, co powiedziałeś — jest zbliżony dla mnie do mentoringu. Bo powiedziałeś, że daje narzędzia, daje doświadczenie i swoją perspektywę.

DM: To nie jest synonim jakiś?

BJ: No właśnie stąd moje pytanie, zastanowienie nad tym. Czy to jest to samo?

KZ: I tutaj pewnie w zależności od tego, kogo byśmy posadzili na tym krześle, na którym ja dzisiaj siedzę, to mógłbyś usłyszeć inne odpowiedzi. W treningu mentalnym oczywiście też jest przestrzeń na te narzędzia coachingowe. To też nie jest tak, że trener mentalny przychodzi i mówi: „Masz zrobić tak i tak”, tylko bardziej pytając i słuchając klienta czy organizacji, w jakim obszarze jest problem, z czym się ludzie borykają, przedstawiana jest jakaś rzeczywistość. Gdzieś kiedyś był jakiś problem. Został on zdefiniowany w ten i w ten sposób. Mamy pewne badania, które pokazują, że możemy w tym momencie zrobić a, b, c, d. Mamy już tutaj pewne przesłanki, że b i c będą najbardziej skuteczne dla Ciebie. Ale jak Ty to w ogóle czujesz? Jak Ty to widzisz? I wtedy klient wybiera albo mówi, że w ogóle tego nie czuje. „OK, dobra, to czego byś potrzebował w tym momencie?” i tutaj znowu już wchodzi coaching. Ten mentoring jest w Polsce jeszcze mało rozpropagowany i to definiowane też jest trudne. Moglibyśmy dalej jeszcze przejść do tutoringu i tak dalej. Ja to momentami się śmieję, że jest mi obojętne, jak mnie klienci nazywają. Oczywiście pilnuję tej pewnej nomenklatury i szczególnie dbam o to, żeby zaznaczać tutaj, czym jest coaching. Ale ostatecznie chodzi o efekt i zadowolenie klienta. Jeśli my wspieramy go i jeżeli mu to działa i on jest w stanie rozwiązać sprawy, z którymi się boryka, czy to w życiu osobistym, czy to w biznesie, czy to w sporcie, to chyba dobrze. A tak, żeby nasi słuchacze byli usatysfakcjonowani, to może, tak podsumowując, zaznaczę, że w mentoringu mamy do czynienia z taką relacją mistrza z uczniem. Tutaj mamy dużo więcej przestrzeni na to, żeby nawet mentor wyznaczył kierunek, bezpośrednio podpowiadał, jak coś zrobić bądź z jakimi etapami możemy mieć do czynienia i on to mówi bardzo często ze swojego doświadczenia. A jeżeli chodzi właśnie o ten trening mentalny czy to nawet coaching, to tutaj często mamy do czynienia z opcją relacji bardziej partnerskiej. Tu niekoniecznie coach czy trener mentalny musi posiadać jakieś doświadczenie w danej dziedzinie. Tutaj nie jest to wymagane. To są główne różnice.

DM: A wiesz dlaczego coach nie może być sędzią?

KZ: Dawaj!

DM: Bo to klient odpowiada z proces.

KZ: No i widzisz! Potwierdziłeś to, co powiedziałem. Czegoś się nauczyłeś!

DM: Ale jaki timing!

BJ: Powiedziałeś, że w Polsce mentoring raczkuje. Jestem ciekaw, czy masz jakieś porównanie do zagranicy. Czy to do Zachodu, Stanów czy innych państw. Czy jest tak, że faktycznie w Polsce jest to dopiero początek i ludzie się tego uczą; ufać psychologom i…?

DM: No właśnie z tym case’em psychologów wydaje mi się, że to jest dobra analogia, że w Stanach prawie każda rodzina ma swojego psychologa i praca z psychologiem to nie jest wstyd, to jest norma. Bardziej wydaje mi się, że w pewnym kręgach jak nie pracujesz z psychologiem, to jest coś z dzbanecznikiem. A w Polsce jak to jest z mentoringiem?

KZ: Ja nie chciałbym tutaj jakoś super wchodzić w ten temat, bo ja nie mam aż tak wielkich doświadczeń.

DM: Ale jak czujesz? Na czujkę. Tylko 300 000 ludzi tego słucha. Daj spokój!

KZ: Mam sam za sobą doświadczenia w procesie mentoringowym, gdzie zarówno ja byłem szumnie nazywany mentorem dla kogoś, jak i sam byłem w procesie mentoringu. Na pewno trzeba dobrze wybrać, jeśli chodzi o mentora. Między menti — czyli tą osobą, która też bierze udział — a mentorem powinna być chemia. Ja pozwoliłem sobie powiedzieć, że raczkuję. Ktoś pewnie, słuchając naszej rozmowy, powie, że to już od 20 lat jest w Polsce, to w jaki niby sposób to „raczkuje”. Ja mam takie doświadczenia i mam wrażenie, że to zaufanie, o którym wspomnieliście, jest tutaj kluczowe. Ja nawet wśród swoich znajomych to widzę i mówię, że jak ich boli ząb, to idą do stomatologa, a za granicą jest tak jak mówicie, że ludzie korzystają z pomocy psychologów, psychoterapeutów, coachów, trenerów mentalnych i to działa.

DM: Tak.

BJ: Tak, to prawda. Jeżeli uda nam się jako społeczeństwu, jako grupie społecznej, jako Polakom, dojść do tego, że pobieranie nauk od innych niekoniecznie na uczelni wyższej ma sens i może podnieść tę przewagę konkurencyjną. Bo finalnie to o to chodzi. Po to się szkolimy, po to zdobywamy wiedzę, żeby — jeżeli jesteśmy w biznesie — to zwiększyć swoją przewagę konkurencyjną i być lepszym. Sprzedawać więcej albo zdobyć większy teren. Tak jak my zdecydowaliśmy się na szkolenie z Tobą, to zaczynaliśmy od sprzedaży. Bo to dla nas i myślę, że dla większości firm, jest najważniejszy temat. Masz produkt albo usługę i trzeba to sprzedawać. Natomiast bardzo zaskoczyło mnie to, że szkolenie ze sprzedaży, które Ty poprowadziłeś, było absolutnie inne niż to, które już kiedyś mieliśmy.

DM: Niejedno w sumie.

BJ: I w sumie nie jedno. I za każdym razem dostawaliśmy tam porcję wiedzy, która była raczej mniej użyteczna. Bazowała ona na…

DM: Raczej powtarzalna też, nie?

BJ: Tak. Stopa w drzwiach, niska piłka i inne tego typu rzeczy. A u Ciebie szkolenie opiera się o psychologię, relacje, wytłumaczenie dynamiki emocji, biochemii i tak dalej. Dlaczego w ogóle zdecydowałeś się iść w tę stronę a nie sztampowo?

KZ: Jeszcze tak zdanie do tego, co było przed chwilą. Bo powiedziałeś, że powinniśmy jako naród iść w kierunku nauki od kogoś. Ja mam takie obserwacje, że to chyba w ogóle chodzi o to, żebyśmy bardziej zaczęli sobie dawać szanse na rozwój. Ja widzę masę ludzi z jakiegoś… „Masę” to przesadziłem. Kilkanaście lub kilkadziesiąt osób.

BJ: Ale jakby ich wszystkich na masę wziąć, to…

KZ: Mogę powiedzieć „masę”, bo ja zaczynałem jako trener i instruktor tańca i przez ponad 10 lat kilka tysięcy młodych ludzi wypuściłem spod swoich skrzydeł, prowadząc z nimi zajęcia. Dłużej bądź krócej, gdzie kilkadziesiąt bądź kilkaset nawet osób to były osoby, które do mnie chodziły na te zajęcia systematycznie po kilka lat. Dzisiaj trochę nawet wiem już, dlaczego i zaraz o tym powiem. Chciałem tylko powiedzieć, że to chyba chodzi też o takie pozwolenie albo o chęć wewnętrzną do rozwoju siebie, do szukania odpowiedzi więcej w sobie. Trochę takich filozoficznych: po co tu jesteśmy, dokąd zmierzamy i tak dalej. Ostatecznie dzisiaj może to dziwnie brzmieć. Ja mam 32 lata i czuję się jako człowiek pogodzony ze sobą. To jest też coś, co powiedziałem Ci, gdy się poznaliśmy. To zrobiło na mnie duże wrażenie i myślę, że może dlatego takie flow jest pomiędzy nami, że powiedziałem Ci, że właśnie jesteś pogodzony ze sobą. Wydaje mi się, że tego powinniśmy szukać. Ludzie trochę mylnie to rozumieją, że pogodzony ze sobą to już nic w życiu nie musi. Nie. Właśnie wtedy się trochę zaczyna życie, bo Ty świadomie możesz zacząć podejmować pewne decyzje. Ale wracając do tego, co powiedziałeś o tym szkoleniu. Po pierwsze dziękuję. Miło mi, że macie takie wrażenie i że tak odbiera to zespół. Ja na przestrzeni zarówno swojego życia, jak i drogi edukacyjnej, nauczyłem się, zrozumiałem, zobaczyłem, doświadczyłem, że ludzie wiedzą, czego potrzebują. I cała tajemnica szkoleń dla mnie to jest proces grupowy, zaufanie ludziom; zrozumienie, czego ci ludzie potrzebują. Ja na początku, rozmawiając z Danielem przez telefon i robiąc to badanie potrzeb, próbowałem to zdefiniować. Szkolenie ze sprzedaży, czyli czego Wy potrzebujecie. Jak Ty to rozumiesz. Czym dla Ciebie jest ta sprzedaż. Jaka jest Wasza specyfika. I tutaj mamy pierwszy punkt, od którego powinniśmy wyjść. Czy ja mam wyjść z perspektywy wszystkowiedzącej głowy, czy mam wyjść z perspektywy gościa, który ma pewien koszyk narzędzi, którymi się może podzielić. I ja zdecydowałem, że mój styl pracy będzie bardziej tym drugim. Że ja nie mam zamiaru być najmądrzejszą gadającą głową. Bardziej osobą słuchającą ludzi, pomagającą im usłyszeć siebie, zdefiniować ich problem. Podsunąć im narzędzia, które mam, i dopasować do ich sytuacji, do ich środowiska tak, żeby to im działało. W pierwszej kolejności, żeby oni w ogóle w ten sam sposób zaczęli definiować pewne rzeczy. I to jest taka tajemnica; coś, co u Was zadziałało. Ludzie wiedzą, tylko trzeba stworzyć przestrzeń. I oczywiście jest moment, kiedy okazuje się, że brakuje wiedzy, brakuje kompetencji. Ale też trzeba pomóc ludziom sobie to uzmysłowić. Bo jest tylko jeden moment, w którym ktoś może chcieć się zmienić. Daniel, zagadka dla Ciebie. Jaki to moment?

DM: Rano. Ten moment, kiedy dochodzisz do wniosku, że powinieneś się zmienić. A dlaczego się guma rozciąga?

BJ: Ten wniosek, że chcesz się zmienić. To właśnie jest to, że musisz wiedzieć, że jesteś na takim etapie, że tu gdzie jesteś to jest niewystarczająco i chcesz iść gdzieś dalej. I to poruszaliśmy w każdym poprzednim podcaście, że jeżeli ktokolwiek słucha tego podcastu, to prawdopodobnie celem też jest to, żeby iść do przodu, żeby zrobić coś lepszego. Bo nie po to, żeby nas posłuchać. Bo siedzisz pół godziny i musisz tego słuchać. Bez sensu. Ale jeżeli wpadnie Ci chociaż jedna rzecz stąd, to może to sprawić, że właśnie ten biznes albo prywatnie się rozwijasz.

DM: Chodzi o impuls, kiedy dotrze do Ciebie, że nie od poniedziałku, nie od stycznia, tylko teraz, do it, now!

KZ: Chodzi mi tu konkretnie o ten moment, kiedy ktoś sobie zdaje sprawę, gdzie jest i czego chce. Ale szczególnie w zespołach, które są nastawione na relacje… Śmiem twierdzić, że u Was trochę tak jest.

DM: Tak.

BJ: Na 100% tak.

KZ: To szczególnie tutaj jest potrzeba, żeby stworzyć taką przestrzeń, żeby ludzie zrozumieli tudzież odczuli, doświadczyli tego, że mają pewien wspólny punkt, od którego mogą ruszyć. I stworzenie tego do dalszej pracy to jest fundament.

BJ: To jest fundament. I myślę, że wszystkich zaskoczyło, gdy rysowałeś taką macierz, czyli taką tabelkę 2×2, gdzie punktami nad którymi się zastanawialiśmy było to, co jest lepsze: czy firma oparta na zasadach i relacjach — to jest jedna ćwiartka, czy firma oparta na zasadach i celach. No i wszyscy oczywiście mówili, że na relacjach. Przecież jak są dobre relacje, to wtedy pracuje się idealnie. Jest tak, że z niczym nie masz problemu, możesz się dogadać. A później faktycznie, gdy powiedziałeś o tym, że relacje upośledzają feedback…

KZ: To nie ja powiedziałem. To Wy sami najpierw do tego doszliście, a ja później to rozwinąłem.

BJ: Ale to poprzez ten proces, że rzeczywiście relacje troszeczkę upośledzają tę komunikację, bo chociażby spotyka się trzech bardzo dobrych kumpli i zaczynają zamiast o biznesie to rozmawiać o tym, jak było w weekend, że się grilla zjadło, że się fajnie popiło, że był kac albo go nie było, albo w piłkę się pograło. To faktycznie w szczególności w firmach rodzinnych to ma gigantyczne znaczenie, bo jeśli buduje się tak mocne relacje, a te firmy, z którymi my współpracujemy, to w większości są firmy rodzinne, to tam jest rodzina i to zmieniło moją perspektywę, bo relacje mogą i powinny być, ale cel jest superistotny i komunikacja tego celu jest nadrzędna.

KZ: Tak. Pozwolę sobie delikatnie wtrącić. W tej macierzy też trochę chodzi o to, co może dać nam tę przewagę konkurencyjną bądź co nas może przybliżyć do jak najlepszych efektów. I tak jak powiedziałeś w tym zestawieniu zasad i relacji oczywiście jesteśmy w stanie dojść do bardzo dobrych wyników. Dbając o odpowiednie relacje, bo też bym nie chciał, żeby to tak wybrzmiało, że relacje są nieważne. One są ważne, tylko jeśli my skupimy się na zasadach i jasno wyznaczonych celach i zaczniemy je osiągać, to wtedy relacje otrzymujemy w wyniku, jako taką wartość dodaną i wtedy te relacje, teraz tak sobie pozwolę uogólnić, ale są wtedy bardziej zdrowe. To jest taka historia jak w życiu, zresztą słyszeliście, że ja nie raz mówię na szkoleniu, że nie każdy musi być ekspertem w biznesie, ale każdy z nas miał jedną, dwie, trzy jakieś relacje w życiu, i to już nawet nie chodzi o relacje damsko-męskie, tylko przyjacielskie, kumpelskie i tak dalej. Możemy mieć dwóch kumpli, jednego takiego, z którym zawsze mieliśmy dobrą relację na zasadzie, a spotkaliśmy się, poimprezowaliśmy, nawet pospędzaliśmy czas, a drugiego takiego, z którymś przeszliśmy wzloty i upadki, pomogliśmy mu a on nam. Zjedliśmy beczkę soli. Która z tych relacji jest lepsza? Ta druga. Zarówno my wtedy wyszliśmy z tego problemu, czyli osiągnęliśmy cel, a relacja się wzmocniła dodatkowo. Dzięki temu, że my się dowiedzieliśmy, wręcz poczuliśmy na własnej, że możemy na tego kogoś liczyć. Tutaj wracamy znowu do tego aspektu zaufania, który jest dość kluczowy w każdej relacji, a na pewno też w firmie, w pracy, gdzie właśnie w tym zestawieniu zasady i cele, kiedy my osiągamy te cele zgodnie z pewnymi zasadami, zgodnie jakimiś procedurami, zachowaniami zgodnymi z wartościami, które ustalimy wspólnie, to wtedy ta relacja rozkwita, ona jest wartością dodaną i śmiem twierdzić, że jest silniejsza. Nie pamiętam, czy to było na Waszym szkoleniu czy na szkoleniu dwa dni wcześniej, bo ten sam case przerabiałem dwa dni wcześniej u innego klienta, ale właśnie jeden z uczestników powiedział: „No tak, bo te relacje są takimi kajdanami”. To trochę tak jest, szczególnie właśnie…

DM: A to u nas było.

KZ: Z grzeczności nie zaprzeczę.

DM: Jak coś mądrego to zawsze u nas.

KZ: I to niestety tak trochę jest, że to zbytnie nastawienie na relacje albo skupienie się tylko na relacjach jest trochę takimi kajdanami. Niestety.

DM: Przejdźmy może troszkę w stronę biznesów rodzinnych. Wiemy już, ile nałupałeś tych dni szkoleniowych, ile to było firm. Pierdyliard tych wszystkich rzeczy popełniłeś i jakbyś mógł nam opowiedzieć na przykład czym się różni takie szkolenie, coaching, mentoring w korporacji versus mniejsze firmy rodzinne albo też duże, ale o inne specyfice.

KZ: Na pewno decyzyjnością. Tutaj jeżeli chodzi o małe i średnie firmy, no to łatwiej jest uzyskać pewną tę decyzyjność i utrzymać zgodność z pewnym planem. Przynajmniej ja mam takie doświadczenia. Niestety tutaj korporacje mogę podzielić na dwie grupy. Jedne takie, w których też jest to, że umawiamy się, spotykamy się przy stole i umawiamy się na pewne cele, diagnozujemy pewne rzeczy tą samą metodą, którą robię to u Was. Wypracowujemy z ludźmi pewne rzeczy, ludzie dają pewien feedback, pewne informacje, znajdują rozwiązanie na to, a bardzo często jeszcze na kilka innych case’ów. No i teraz właśnie, mam jedną grupę, w której ktoś mówi: „O, to super, to wprowadźmy to, to zaktualizujemy pewien proces”, a mamy drugą, w której ktoś przychodzi i mówi: „Nie, nie, z góry to nie przejdzie, dostaliśmy informację z góry, że teraz jednak zmieniamy w ogóle plan. Fajnie, że pan przyszedł i tak dalej, ale to nie, my musimy zrobić coś innego”. Niestety to jest taka historia, którą ja miałem i nie tylko ja, ale i kilkoro trenerów, których znam, w kilku większych organizacjach. To niestety zabija ducha. To jest też ten team spilit, o którym mówiliśmy. Bo jaka informacja idzie dla ludzi? My tu się spotkaliśmy, zaangażowaliśmy się, wypracowaliśmy coś. I oczywiście są sytuacje w życiu, w biznesie, wszędzie, gdzieś coś nagle się zmienia. No, ale jeżeli to się dzieje notorycznie, to coś mówi o kulturze organizacyjnej. To tutaj bardziej trzeba wtedy wykonać pracę.

BJ: Jak często spotykasz się z czymś takim?

KZ: Ja w tym momencie to głównie pracuję z małymi i średnimi firmami, więc ja się spotykam z tym rzadko, bo też ja lubię pracować tam, gdzie mam realny wpływ. I tutaj te małe i średnie firmy to jest taki obszar, gdzie, mam wrażenie, że to bardziej działa. Oczywiście są przykłady, i teraz nie chciałbym robić tu jakiejś reklamy, ale mam przynajmniej trzy takie duże znane podmioty, organizacje, które wszyscy znamy i tam też to tak działa i słucha się tych…

BM: My się boimy reklamy, jeśli chcesz to możesz mówić.

KZ: Nie. Ja nie chciałbym. Nauczyłem się, że nie.

DM: A jedną firmę?

KZ: Nie.

DM: Pierwsze trzy litery i ostatnie cztery?

KZ: Specjalnie będę asertywny, nie. Proszę kolejne pytania.

DM: Czy to prawda, że potrafisz nie wpuścić uczestników na szkolenie?

Jak nie zapłacą.

KZ: No tak, tak. Była taka sytuacja.

DM: Brudy pierzemy! Dawaj! Wreszcie coś dla mnie!

KZ: Była taka sytuacja. Jak sami wiecie, staram się bardzo profesjonalnie podchodzić do mojej pracy. I jakkolwiek to brzmi teraz dla kogoś, kto nas słuch, to była taka sytuacja, gdzie, pracując nad punktualnością, rzetelnością, odpowiedzialnością z pewnym zespołem rzeczywiście ludzie nie przyszli na umówioną godzinę i kilkukrotnie już wcześniej pracowaliśmy nad tym i po prostu musieli poczekać do drugiego bloku, żeby wejść na salę.

BJ: Natomiast to uczy. I pokazuje fizycznie. Bo można gadać i rozmawialiśmy o tym na samym początku, że nasze doświadczenie jest takie, że wiele jest zrobione pracy i dużo czasu poświęconego, nie wspominając o pieniądzach, na omówienie danej tematyki, ale co później za tym idzie? Co trzeba zrobić? Nie chodzi o to, że to na Ciebie spada ten ciężar, ale ogólnie, co trzeba zrobić, żeby później to wdrażać. Myślę, że to są praktyczne informacje czy pokazanie, na czym polega punktualność i jaka jest konsekwencja, bo możesz mówić o wszystkim, tylko chodzi o to, że jak już się zdecydujemy to wdrażać, to powinny być pozytywne, negatywne konsekwencje, ogólnie po prostu, podejście do tego profesjonalnie i poważnie; do tego, o czym rozmawiamy.

DM: Miecze, a nie słowa!

BJ: Tak jest.

KZ: To był po prostu taki case, który my później wykorzystaliśmy, ograliśmy jeszcze go. To był element procesu, a więc wyjęte z całości dla kogoś może brzmieć kontrowersyjnie, tam to nawet posłużyło rzeczywiście. Nawet tam pewne zasady zostały tego typu na jakiś czas wdrożone, pół żartem, pół serio, ale to zadziałało.

DM: A jakiś najbardziej kontrowersyjny pejsik? Coś, co zrobiłeś takiego, że mówisz sobie: „No, to było grube”?

KZ: To może nie o tym, co ja zrobiłem…

DM: To ktoś inny.

KZ: Tak. O tym, co ktoś inny zrobił. Mam na myśli tutaj uczestników. Wykonywaliśmy pewne ćwiczenie z klockami, które Wy będziecie wykonywali.

DM: I ktoś przyszedł i spuścił wodę?

KZ: Nie. Z klockami jengi. I tak, był taki moment, że grupa była podzielona na podgrupy. Wtedy były trzy podgrupy. W dwóch grupach osobno byli członkowie zarządu. Akurat ta grupa, w której nie było żadnego z członków zarządu, najlepiej wykonała to ćwiczenie, ale jeden z członków zarządu nie mógł tego przeżyć i dość ostentacyjnie przechodząc zburzył całe to dzieło. Żeby tutaj nie uchylać rąbka tajemnicy, ćwiczenia, które jeszcze przed Wami. To wzbudziło dość duże emocje u jednego z uczestników. Tam niemalże doszło do rękoczynów, do szarpania się i przepychania. To też było dla mnie ciekawą obserwacją i rozwiązanie tego case’u. To taka ciekawostka.

BJ: A tak na zakończenie, bo to jest takie trochę intro do tego, że chcemy zrobić kilka odcinków wspólnie. Mamy już 29 minutę nagrania i zastanawialiśmy się właśnie nad tym, o czym porozmawiać. Bo jest wiele problemów, aspektów, które w firmach rodzinnych są istotne, ale takie najciekawsze, które wybraliśmy, to na przykład komunikacja. Jest to udzielanie odpowiedniego feedbacku czy odpowiednie i umiejętne zarządzanie. Jest tutaj tego więcej. Spośród dwudziestu kilku tematów możemy spokojnie wybrać te trzy czy cztery jakby poprzez to, że słuchacze będą mogli zagłosować i zdecydować. Natomiast jest tego na tyle dużo, ale faktycznie zaciekawiła mnie komunikacja, bo to jest chyba podstawa, od której trzeba wyjść. Mimo tego czy słuchacze będą głosować, czy nie, to od komunikacji ja bym zaczął od następnego odcinka, bo faktycznie jest to temat niezwykły w tym sensie, że odpowiednie słuchanie czy komplementowanie, czy zadawanie pytań sprawia, że zupełnie zmienia się perspektywa drugiej osoby i naszego rozmówcy. Myślę, że to jest coś, co tym, którzy nas słuchają i naszym dilerom i naszym słuchaczom, to się może przydać. W szczególności w firmach rodzinnych, gdzie często ta komunikacja jest zaburzona poprzez relacje rodzinne. To z wielką chęcią bym pociągnął. Jeśli będziesz miał ochotę, to po prostu tak jak będą słuchacze głosować.

DM: Zacznijmy od komunikacji. A nad resztą głosujemy, tak?

BJ: Tak jest.

KZ: Jeśli macie tylko chęć i słuchacze również, to ja jestem do Waszej dyspozycji. Chętnie z Wami tutaj porozmawiam czy podzielę się jakimiś obserwacjami i wskazówkami.

DM: No i super. I tym pozytywnym akcentem dopłynęliśmy do końca. To ja mam jeszcze jeden żarcik dla Ciebie na deser, zanim outro. Wyobraźcie sobie taką akcję. Jest super konwencja, taka wielka integracja. No i wychodzi coach i ma przeprowadzić szkolenie pt. „Jak zarobić 100 000 w minutę”. Wychodzi coach i mówi: „Dzień dobry Państwu. Ile mamy osób dziś na sali?” Tłum krzyczy: „Tysiąc!”. — „A ile, drodzy Państwo, zapłaciliście, żeby móc na tej sali siedzieć?” I wszyscy: „100 złotych” — „Dziękuję Państwu”.

KZ: No tak.

BJ: To prawda. Dziękuję Ci jeszcze raz, Krzysztof, że…

KZ: Pytanie, czy to był coach.

DM: A może to byłem ja? Odpowiedź w kolejnym odcinku, być może.

BJ: Tak jest. Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję, że nas odwiedziłeś.

KZ: Dziękuję.

BJ: Naszym gościem był Krzysztof Zięba i na pewno jeszcze raz się usłyszymy. Albo sześć.

KZ: Dziękuję. Dziękuję ślicznie. Do usłyszenia!

BJ: Dzięki. Do usłyszenia! Cześć!

DM: Hej! Elo!