Biznes w Koronie I Gościem Kuba Midel

Czołem Podtlenkowicze!

Czołem Podtlenkowicze!

👨‍🏫Jak radzi sobie w biznesie Twórca wielu biznesów i działalności gospodarczych?
🏦Czy prowadzenie biznesu uległo wielkiej zmianie?
👋Jak najlepiej wyjść obronną ręką w czasach wielkiej niestabilności?
Jak zawsze ciekawa rozmowa z Kuba Midel, organizatorem Wielkiej Integracji dla przedsiębiorczych Polaków.
 
Zapraszamy!

 

Posłuchaj już teraz!

Posłuchasz również na:

Spotify
Google Podcast
Apple Podcast
YouTube

KM: Bartek Janiszewski. Daniel Marczak. Pierwszy sezon skończył się dobrze, a drugi nadchodzi wielkimi krokami. Biznes w koronie. Podtlenek Biznesu. Polecam i pozdrawiam! Kuba Midel.

BJ: Witamy Was serdecznie w drugim sezonie Podtlenku Biznesu. Jest to pierwszy odcinek tego sezonu. I po raz kolejny witam serdecznie. Kuba Midel naszym gościem jest.

DM: Hej, hoł!

KM: Witam Was, widzów. Witam Was, Panowie-gospodarze.

BJ: Dzisiaj razem ze mną poprowadzi ten odcinek Daniel, z wykształcenia dziennikarz, z wyżywienia dyrektor operacyjny. W sumie tak mi napisał.

DM: A gdzie ja jestem dyrektorem?

BJ: A, tego nie wiesz? W firmie „Chabin”. A z pasji, jak widać, stand-uper, komik.

DM: Ale komik z niego! No dobrze, Drodzy Państwo. Kto nas przedstawił? Otóż Bartosz Janiszewski, bo mojego nazwiska już nie wypluł. Z wykształcenia psycholog, z przypadku biznesmen, z zawodu instruktor lotnictwa. Z grzeczności tu postawię kropkę, bo to mój szef, jak już wspomniał, więc przejdźmy do meritum. Jest z nami Kuba Midel. A że z Kubą znamy się nie od wczoraj, to dzisiaj porozmawiamy sobie trochę. O czym, Bartku, porozmawiamy? Zaspoileruj trochę, a później już…

BJ: Porozmawiamy o tym właśnie, jak się robi w obecnych czasach biznes, w jaki sposób się nie dać temu systemowi i temu, co obecnie nas otacza. Bo mamy oczywiście sytuację, w której jest ogólny strach w społeczeństwie, ale żyć jakoś trzeba. I od zawsze, jak Cię obserwowałem, to szedłeś pod prąd i ostatnio mało brakło, żebyś przytarł nosa po raz kolejny wszystkim.

DM: Systemowi.

BJ: Wielką Integracją 3.0. Co się stało?

KM: Znaczy o tym systemie rzeczywiście możemy porozmawiać. Tutaj à propos COVID-u, bo dywagacja czy dyskusja trwa, czy wirus jest, czy go nie ma, czy mamy nosić maseczki, czy nie. Ja nie jestem ekspertem, więc nie jestem w stanie merytorycznie zabrać głosu. Natomiast oczywiście byliśmy blisko w zeszłym tygodniu zorganizowania imprezy na 800 osób. Zresztą ta impreza miała być za parę dni.

BJ: Bardzo duża.

KM: Co jest socjologicznie ciekawe? Nikt z uczestników ani prelegentów się nie wykruszył. A na początku w marcu i w kwietniu mieliśmy różne obawy. Ani żaden sponsor, ani żaden partner, ani żaden prelegent, ani żaden uczestnik. Poza osobami, które nie mogły przylecieć samolotem z uwagi na kwarantannę. Z Anglii, z Irlandii. Więc jest w Polakach taka siła, która niespecjalnie się wirusa boi. Natomiast zostały zamknięte targi, zostały zamknięte konferencje, zostały zamknięte siłownie, kluby sportowe. Otwarte zostały tylko Lidle, Biedronki i kościoły.

BJ: A kim są ci uczestnicy takiej Wielkiej Integracji? Kto to jest?

KM: Ten projekt jest nazwany Wielką Integracją Przedsiębiorczych Polaków.

DM: Złośliwi mówią, że miała być Wielka Integracja Wirusa.

KM: Nie. Nie słyszałem tego nawet. Ale jakieś opinie mogły się urodzić. Wiecie, przedsiębiorca inaczej patrzy na biznes i pracownik albo bezrobotny. Czy w ogóle na gospodarkę. Wielu osobom ten wirus się opłaca, bo „zostań w domu”. — „Wolę zostać w domu niż zostać w pracy

BJ: Bądź konsumentem tylko.

KM: Więc właśnie. Albo najlepiej nic nie rób. Bądź osobą, która pobiera zasiłki. Was, myślę, też oglądają przedsiębiorcy czy ludzie pracy, którzy do tej pracy chodzą. Wiadomo, że świadomy pracownik w XXI wieku wie, że jak ten pracodawca straci firmę, to pracownik straci pracę. Więc myślę, że najbardziej mogli się cieszyć czy cieszą się z tej sytuacji politycznie czy życiowo pracownicy zakładów państwowych: czy budżetówki, czy urzędów, bo to są dziesiątki tysięcy osób. I to też mam przeszpiegi, że przez te parę miesięcy lockdownu czy tygodni ci ludzie dostawali pensje, nic nie robili i było im to na rękę. Ja próbowałem do ostatniej chwili uratować imprezę na blisko tysiąc osób. Wynająłem trochę na przekór Atlas Arenę, która mieści 17 000 miejsc, więc ten wirus chyba by nie przeskoczył tam z jednego uczestnika na drugiego. Ponad dwa metry, a nawet mogło tam być trzydzieści metrów dystansu. Temat nie jest śmieszny, dlatego że gospodarczo jest bardzo ciężko. Wirusowo — sporo ludzi umiera, więc wirus na pewno jest. A co do przedsiębiorczości w tych czasach — najzabawniejsze, chyba, powiedzenie na trudne czasy to: „Jedyne, co pewne, to zmiany”. Musimy się dostosować, przystosować. Być może nigdy już nie wróci się do normalności. Trochę już było po terroryzmie i tak dalej, natomiast biznesy trwają. Macie, Panowie, wywiady z przedsiębiorcami. Mało kto splajtował przez te pół roku.

BJ: To prawda.

KM: Dużo ludzi się bało.

BJ: Chociaż najgorsze jest to, że rzeczywiście ludzie się boją i ja gdzieś usłyszałem, że to jest taka forma kreowania nowej rzeczywistości, że żeby wprowadzić bardzo radykalne zmiany, musisz najpierw społeczeństwo podzielić. I wydaje mi się, że teraz właśnie to społeczeństwo się dzieli na tych, którzy właśnie chcą działać, bo wiedzą, że bez tego wszyscy pójdziemy na dno albo się cofniemy o dekadę; a jest też ta grupa, która zwyczajnie mówi: „Ja to tam nie chcę tego. Po prostu boję się. Wolę zostać w domu i nic nie robić”. Dla mnie to jest najgorsze, że rzeczywiście jest taki podział społeczeństwa, w którym wielu może uznawać, że dążenie do rozwoju w tym momencie jest zbyt ryzykowne. I jestem ciekaw, jak na Ciebie patrzyli ludzie, którzy może nie współtworzyli Wielką Integrację, ale byli gdzieś obok, typu pomagali zorganizować albo udostępnić miejsce lub chociażby firma, która drukowała. Jak oni patrzyli na to, że mimo tego że jest żółta strefa, zaraz może czerwona, że ludzie chorują… Jak oni na Ciebie patrzyli?

KM: Prelegentów mam dość zacnych. To można na stronie wielkaintegracja.pl podejrzeć. Mamy Sławka Mentzena, Tomka Grzymskiego, Roberta Korzeniowskiego – czterokrotnego złotego medalistę olimpijskiego, przedsiębiorców znanych mniej lub bardziej i osiemset osób naprawdę poważnych w gospodarczych i życiowych kwestiach. I tak jak powiedziałem, nikt się tego nie przestraszył. Organizator do ostatniej chwili nas wspierał. Byłem u każdego osobiście. No, Sławek Mentzen – człowiek, który też jest przeciwko pewnym absurdom, o czym mówi bardzo publicznie i się naraża. Ale nie było strachu. I powiem Wam, że ja miałem większy strach w marcu i w kwietniu, jak nie było wiadomo, o co chodzi. Czy wychodzić, czy nie wychodzić. Czy umrę, czy nie umrę. O rodzinę się bałem i tak dalej. Natomiast okazało się, że podobno w Łodzi, w tej naszej aglomeracji, umarło 80 osób. Przez pół roku. Więc jakby spojrzeć w statystyki, to jest jakiś procent, promil. Tak że zamykanie świata dla miliona osób, które zmarły… Ja nie chcę mówić o statystykach, ale żyjemy w erze pseudoinformacji, w erze dezinformacji, w której można pokazać trzy wypadki motocyklowe i powiedzieć, żebyśmy już nie jeździli motocyklami, bo zabił się ten jeden w Ostrołęce, dwóch w Warszawie i jeden w Bielsku-Białej. A jest 200 000 motocyklistów, więc ja czekałbym na rozwiązanie tej zagadki. Ale obawiam się, że będzie podobnie jak ze wspomnianym terroryzmem, że to był jakiś atak, wywołanym czymś. To nie zadziało się samo z siebie.

BJ: Z kosmosu.

KM: A nagle obostrzenia na lotniskach, wszędzie, dotknęły miliardów ludzi.

DM: Chociażby kwestia inwigilacji samej, prawo amerykańskie i tak dalej.

KM: Właśnie!

DM: No, to czemuś często służy. Oczywiście nie chcielibyśmy tutaj iść w stronę teorii spiskowych…

KM: Ale to nie jest teoria spiskowa! To też to, co powiedział Bartek — trzeba jakoś zarządzać ludźmi, trzeba jakoś wyzyskiwać ludzi. To się dzieje od 10 000 lat. Byli ludzie mądrzy i mądrzejsi i mniej mądrzy. To nawet nie chodzi o mądrość, tylko czy masz pieniądze, czy nie, podlegasz pewnym przepisom. Jeszcze przepisom międzynarodowym, bo to się dzieje. Nie ma gdzie uciec nawet, żeby sobie pojechać. Do Chorwacji nie, bo tam jest to samo. W Chinach i w okolicach, gdzie ciepło, jest to samo. Więc nie ma mądrych. Myślę, że my jako żuki biznesu po prostu musimy się przystosować, przeczekać. Kto miał poduszkę finansową, to wręcz ma w tej chwili wakacje. Ja jestem w okresie ogromnego przewartościowania, do czego to wszystko zmierza. Dlatego że podatki i tak płacę, koszty utrzymuję. Trzeba walczyć. Pytanie, po co. Ja nie wiem, czy nie wchodzimy w kolejną strefę, w kolejny rozdział, gdzie przejrzymy na oczy, gdzie ta walka dla niektórych tak, ale inni po prostu będą się zastanawiać, czy warto w tej grze uczestniczyć. Na ile się opłaca w tej grze uczestniczyć.

BJ: Bo powiedziałeś, że teraz dokonujesz pewnego przewartościowania tego, co robisz i swoich poczynań. Dla mnie najgorsza sytuacja jest taka, że zasady — te polskie i międzynarodowe — tak szybko się zmieniają, że, załóżmy, przewartościowałeś i poustawiałeś sobie swój plan, biznes, pod nowe wartości i znowu się zmieniło, i znowu są inne zasady. Zresztą mamy tutaj taki jeden myczek, ale to może później, à propos przewartościowania.

DM: Wróćmy może jeszcze do Wielkiej Integracji. Dostaliśmy książeczki, Drodzy Państwo. Są autografy. A może nie przeczytam dedykacji, żeby nie było aż tak bardzo zabawnie. Ale wracając jeszcze do prelegentów — mówisz, że żaden z Twoich prelegentów nie chciał się wycofać, cały czas do ostatniej chwili; Robert Korzeniowski też?

KM: Też.

BJ: Mario Budowlaniec też.

KM: Tak.

DM: Ja uwielbiam tych gości! Mam taki żart o Korzeniowskim. Nie wiem, czy znasz. Znalazłem go gdzieś kiedyś i odkopałem. Korzeniowski — złoty medalista, olimpijczyk — poszedł do apteki, poprosił o prezerwatywy, a pani mówi: „Proponuję prezerwatywy olimpijskie”. Kupił, wrócił do domu, pokazuje żonie. Ona mówi: „Co to są za olimpijskie?!”. On mówi: „No zobacz. Jest złoty, srebrny, brązowy…” Ona mówi: „No dobrze, Robert. To jaki założysz dzisiaj?”. A on mówi: „No jak, jaki? Jak zawsze! Złoty!”. A ona mówi: „A mógłbyś dzisiaj założyć srebrny?”. — „Dlaczego?” „No, żebyś chociaż raz doszedł jako drugi!”.

KM: Jeżeli Robert to obejrzy, a jest taka szansa, to dedykujemy specjalnie Twój żart.

BJ: Bardzo serdecznie pozdrawiamy!

KM: Tak jest! Natomiast to są bardzo prawdziwi ludzie. Bo też przed rozmową rozmawialiśmy, że przedsiębiorca to jednak jest kawał prawdziwej ludzkiej masy. I to się potwierdziło, że byliśmy wszyscy zatrwożeni w marcu i w kwietniu, ja zrobiłem sobie pół roku wolnego, pojechałem na Mazury i do Włoch i do Chorwacji, więc przeczekałem. Wyleczyłem się kompletnie z telewizji i z radia, z pewnych komunikatów. Dostaliśmy wielką lekcję, że w kwietniu nie można było iść do parku bez maski, a w maju czy czerwcu zrobili powszechne wybory. Tak że wirus był w maju w piątek, w sobotę już wirusa nie było. Teraz znowu jest. Co do manipulacji danymi, to nie wiem jak jest. Natomiast wiem, że w szpitalach dzieje się bardzo źle i nie ma łóżek. System nie zadziałał. Można powiedzieć, że póki co to są tylko ćwiczenia, bo nie umieramy w domach, na łóżkach i tak dalej. Więc myślę, że to jest jakaś zagadka, drobny zakręt dla ludzkości. Pytanie, czy mówimy o ludzkości, czy o polskim zwykłym przedsiębiorcy, który robi swoje.

DM: Myślę, że polski przedsiębiorca to jest kluczowy case dla nas. Dlatego od razu korzystając z tej okazji, może byśmy Cię trochę podpytali, jak ogólnie Twoje biznesy. Bo wiadomo, że to nie jest tylko ta działalność rentierska, nieruchomości. Mamy całą masę innych Twoich biznesów. Jak one sobie z tym radzą?

KM: Ja nie mam dużo biznesów. Angielski to echo dużej firmy. W przypadku firmy odzieżowej — miało jej nie być i ciągniemy to kolejny rok i jest naprawdę nie najgorzej jak na to, co się dzieje.

DM: Co się spotykamy, to już miało jej nie być.

KM: Ja już to mówię od pięciu lat, prywatnie i nie, że to po prostu się sprzedaje. I to nie online. To jest brane do zwykłych sklepów dystrybutorów lokalnych, dealerów, sklepów partnerskich. To żona robi. Mieszkania wynajmują się normalnie, bo to może interesować moich widzów zwłaszcza. Zero problemu oprócz tego, że ceny mieszkań wzrosły podwójnie. Więc mimo pandemii, bo widzieliśmy się przecież w pierwszym sezonie pół roku temu; myśleliśmy, co będzie, co nie będzie; ceny wzrosły dwukrotnie od 2016 roku. Kupowane za 80 000 – 90 000 złotych, dzisiaj kosztują 170 000 – 180 000 złotych. I tych mieszkań nie ma. Jest kryzys.

BJ: A z czego to wynika?

KM: Jak dla mnie ten COVID, to wstrzymanie, obnażyło zadłużenie krajów i obnażyło to, że nie można bez pokrycia dodrukowywać sobie pieniędzy w nieskończoność, żeby leczyć jakieś gospodarcze czy rządowe złe decyzje, jakieś rany. I ta złotówka czy euro, czy dolar, bo to chyba jest wszystko od siebie bardzo zależne, ale ma coraz mniejszą siłę nabywczą. Pięć lat temu te 100 000 złotych było coś warte, dzisiaj za 100 000 złotych kupicie połowę kawalerki do remontu w Łodzi. Przed nagraniem rozmawialiśmy o remontach. Kiedyś to było 7000 złotych dla ekipy za małe mieszkanko, dzisiaj to jest 20 000 złotych i tej ekipy nie ma. Więc coś dziwnego dzieje się z walutą, z gospodarką, z wartością. Nie zamówicie dzisiaj samochodu ekskluzywnego, bo są sprzedane mercedesy, beemki, audice, samochody po 200 000 złotych, 300 000 złotych, 500 000 złotych. Więc z jednej strony dzieje się bardzo źle — płaczemy w maseczkach w parkach i tak dalej, z drugiej strony to wszystko jakoś się kreci.

BJ: Tylko czy to jest rozwarstwienie społeczeństwa, że bogaci się bogacą, a biedni biednieją; czy…?

KM: Na pewno. Tylko pytanie, na ile celowe. Temu służy kryzys, żeby biedniejsi dostali wydrukowane papierki, a drudzy przejęli ich majątek. I myślę, że to się w dużej mierze w tej chwili dzieje pod pretekstem lub nie wirusa, bo wirus mógł być, tylko zrobili z tego wiadomo dlaczego taką trzecią wojnę światową, informacyjną. Bo dzisiaj każdy z nas się boi o jutro, bo nie wie, czy mu zamkną branżę, czy nie zamkną. Czy będzie można robić takie webinary, czy nie będzie można.

DM: Czy dostaniesz SMS-a, że jesteś na quarantini, czy nie.

KM: Tak, dokładnie. Mnie ściągali z Mazur z motorówki. Dostałem sanepidu, z policji, przez żonę telefon, że mam być w domu. I siedziałem w domu. Policja przyjeżdżała na podwórku, czy my jesteśmy, czy nie jesteśmy, bo było podejrzenie, że dziecko w grupie w przedszkolu syna miało koleżankę, której rodzice mieli…

DM: Koleżankę, której wujka cioci brat…

KM: Dzisiaj jest ćwierć miliona osób na kwarantannie. Pytanie, kto za to zapłaci. Bo raz, że oni nie są w pracy; a dwa, że ktoś ich pilnuje.

BJ: Dodrukuje się, po prostu dodrukuje się pieniądze. I to znowu wartość tego spada.

KM: Przedsiębiorca nawet nie tyle traci, ale przedsiębiorca, który ma jakiś kapitał, ma jakiś majątek, ma duży problem. I ja to widzę w nieruchomościach. Raz, że te mieszkania; dwa — ktoś dzisiaj sprzeda dom i będzie się cieszył, bo nie będzie to 600 000 złotych tylko 900 000 złotych, tylko co on za to kupi. Kupi trzy kawalerki w Łodzi za dorobek swojego życia. Co mają powiedzieć ludzie, którzy wzięli kredyty rok czy dwa temu na dwupokojowe mieszkanie na 300 000 złotych z kredytem 600 000 złotych z ratą 2800 złotych.

DM: Pijesz do mnie?

KM: Na przykład. Nie to, że to są dramaty. Trzeba umieć zachować spokój, opanowanie, przetrwanie roku czy dwóch i tyle.

DM: Jedno jest pewne Kuba. Ode mnie dla Ciebie. „Damy radę! To pewne Jest siła i moc.” (fragment utworu „Zmęczeni Frankiem”, słowa i wokal: Kuba Midel)

KM: Tak. Ja tę piosenkę pisałem jako zmęczony systemem, systemowo, przedsiębiorca w wieku lat 29-30 w ogóle. Wtedy była wojna: czy PiS, czy PO, czy SLD, czy Kaczyński, czy Tusk. Kto lepszy, kto gorszy. Jak już przestaliśmy się o to kłócić, bo wiemy, że to jest jeden teatr, jedna farsa — i myślę, że w każdym kraju było podobnie — to wymyślono nowego przeciwnika, którego tak naprawdę nie ma: czy lepiej nosić maskę, czy nie nosić. Bo to głównie o to chodzi. I ja wchodzę na kolejny etap przewartościowania i idę po prostu w przyrodę. Do tego stopnia, że wczoraj moje zabawki pooddawałem do salonów. Nie wiem, czy je zabiorę z powrotem, czy nie, ale to przestaje cieszyć. I my przedsiębiorcy czy ludzie pracy byliśmy nakręceni tym, że coś zarobię, to sobie coś kupię. Bo to trochę na tym polega. To też jest jakiś mit, że tak będzie lepiej. Ale po to pracujemy. Natomiast dzisiaj okazuje się, że ta spokojna głowa bez tych wskaźników, ile osób się zaraziło i kto będzie jutro na kwarantannie, może być więcej warta niż budowanie działu sprzedaży w trzeciej naszej spółce. Tak że każdy musi zadecydować.

BJ: Myślę, że to jest w pewnym sensie meritum tego, bo jeżeli poprzez środki masowego przekazu, czy to telewizja, czy media społecznościowe, jest przekazywana informacja o tym, że trzeba się bać, że jest coraz więcej zgonów, że są kontrole i tak dalej i tak dalej, to sprawia, że zamiast skupiać się na biznesie, to my straciliśmy pół dnia na to, żeby poustalać, jaka jest procedura, jeżeli ktoś wejdzie, jeżeli ktoś wyjdzie, żeby mierzyć sobie temperaturę. Jak ustawić zmiany? I oczywiście, to jest adaptacja, która jest bardzo istotna i każdy przedsiębiorca powinien w którymś etapie zaadaptować się do nowej sytuacji, natomiast jeżeli się nie ogląda telewizji i tego wszystkiego, to okazuje się, że aż tak o tym nie słychać, że można normalnie prowadzić biznes.

KM: Można, nie można. Ja byłem przykładem teraz, że zrobiliśmy ogromną imprezę i nie mogłem jej zrobić. Ktoś otworzył sieć siłowni, mamy znajomych przecież tutaj w Łodzi, którzy mają w siedemnastu siłowniach 30 000 ćwiczących. Tu nie ma śmiechu. To są leasingi, opłaty, podatki od nieruchomości, 500 ludzi załogi. I nagle ktoś mówi, że od wtorku nie. I to byłoby w porządku, gdyby nie można było wchodzić do marketu, gdyby nie można było wchodzić do kościoła, bo można zrobić mszę online czy spowiedź przez telefon jak zrobili teleporady. Do lekarza iść nie można, ale tu można. Tak że coś się nie zgadza.

BJ: Stąd też mnie zastanawia, jak to jest, że dzisiaj wspomniałeś, że zostałeś wezwany na kwarantannę czy areszt domowy, bo ktoś gdzieś w przedszkolu czy w szkole zachorował albo miał pozytywny wynik, a z kolei w kościele, Lidlu, Biedronce, w jakimś supermarkecie o tym się nie słyszy. I to bardzo mnie zastanawia, dlaczego akurat tak to jest robione. Czy to jest specjalnie robione? Czy to jest po to, żeby wywoływać strach?

KM: Nie wiemy. Ja nie mam pojęcia. Jestem za mały. Chcę być taki mały i się na tym znam. Myślę, że sporo ludzi w dużych mediach, w telewizji, w radio ekscytuje się tym już szósty miesiąc. Też mają robotę, bo codziennie klepią to samo, że nie wiedzą. My sobie to analizujemy z boku, ale media żyją ze strachu. Nie mówiąc o markach. Jest tam Polsat, TVN i trzy polskie telewizje, dwa lub trzy kanały. Oni żyją z tego, że codziennie ileś ludzi zobaczy, ile osób zginęło i w międzyczasie sprzedają margarynę, proszek do prania i coś tam. I to się pięknie nakręca. I tak chyba było zawsze, tylko mały przedsiębiorca nigdy nie był w tak nieuprzywilejowanej pozycji. Chce działać na swoją odpowiedzialność. Przecież klient, który wchodzi do danego sklepu czy klient, który przyjechałby do mnie na tę konferencję, bierze odpowiedzialność za siebie. Może mu ktoś kichnie w ubikacji koronawirusem w oko, ale to jest jego biznes. Tak samo jak ktoś wchodzi do Biedronki czy na plac zabaw, podejmuje to samo ryzyko. Więc dlaczego małe zakłady nie mogą, a duże mogą? To jest pytanie do włodarzy albo nawet jeszcze wyżej. Bo myślę, że oni tego sami do końca nie wymyślają tylko są jakieś procedury.

DM: Bo wiecie, z jednej strony gdyby na to patrzeć zupełnie z boku, mając dookoła ludzi z kręgów naukowych… Bo jak rozmawiam z mikrobiologami i lekarzami, to wirus istnieje i faktycznie przenosi się. To jest realne. Są bezobjawowi, są te wszystkie rzeczy. Ale to, co mnie najbardziej zawsze frapuje w tej sytuacji, no to te bezsensowne tematy. Płynnie przechodzę tu do postanowienia, bo słyszałem, że na razie Twoja Integracja jest przerzucona fizycznie na maj, ale wcześniej będzie online.

KM: Tak. Webinar.

DM: Nie wiem, czy słyszałeś, że to jest aktualnie nielegalne.

KM: Ale ja sam będę występował, więc to jest legalne. Jakby byli inni prelegenci ze mną, to byśmy pojechali do Częstochowy, bo tam jest żółta strefa. To też bym zrobił. Ale w Łodzi nie można zrobić webinary. Myślę, że to, co robimy, również nie jest do końca legalne. Dobrze, że jest wielkie biurko i mamy dystans 2 m i 10 cm.

DM: Na szczęście!

KM: Do trzeciej osoby, oczywiście.

BJ: To tu mnie zastrzeliłeś.

KM: A to jest prawda. Mój kolega, który siedzi w tym i zarządza mi tymi platformami, imprezami, powiedział, że ostatnio konferencja na odległość była transmitowana z Częstochowy, bo tam można spotkać się w 2-3 osoby.

DM: Mam cytat: „Przedsiębiorcy ze strefy żółtej mogą prowadzić działalność online. Przedsiębiorcy ze strefy czerwonej nie mogą, bo przepis ich dotyczący nie ma dopisku o warunkowym realizowaniu działalności za pomocą środków porozumiewania się na odległość”.

KM: Ja tego nie czytałem. Ja nazywałem to wszystko… Był taki film „Miś”. I dla nas — ludzi już nie młodych, ale młodszych niż rodzice — jest to komedia, farsa. Ja pytam często, czy to jest możliwe, że tak było. No i to wszystko było. I ja powiedziałem o tej sytuacji: „Miś-COVIŚ”. Miś-COVIŚ, bo to jest po prostu absurdalne. Mało tego, po Internecie chodzi świetny mem, że ludzie w siłowni nie mogą się spotkać, 10 osób ćwiczy na 200 m; młodzi, silni, wysportowani; a ludzie starsi lat 70-80 mogą gdzieś przy kapliczce się spotkać. Obawiam się, że wiara jest bardzo ważna i to pod każdą szerokością geograficzną. Natomiast ta wiara mniej nas obroni niż zdrowy rozsądek i zdrowie fizyczne. Ale podaje się, że umarł człowiek lat 32 w Strzelcach Opolskich. Więc młodzi też. Ja mam wielki szacunek dla lekarzy i dla wszystkich ofiar, bo to jest coś strasznego. Natomiast wydaje mi się, że nie te działa na to, co się dzieje.

BJ: To, co dla mnie jest w tym najgorsze, to brak spójności w tym. Bo rzeczywiście pozamykali siłownie, natomiast wszystkie ścinaki wspinaczkowe i sporty walki jak najbardziej możesz.

DM: Kręgle.

BJ: Możesz się lać, trenować w bliskim kontakcie, ale już na siłowni nie. I to mnie najbardziej denerwuje.

KM: Może jeszcze rozgrzeszmy włodarzy. Czy to będzie jedna partia, czy druga — nie jest łatwo zarządzić jakkolwiek armią 38 mln ludzi tak, żeby wszystkim było dobrze.

BJ: Na pewno.

KM: Ja się domyślam, że jest jakiś minister jedne czy drugi, jest jakiś premier, jest ten najwyższy, ten pan trzeci. Oni się spotykają, rozmawiają i trzeba coś postanowić. Naprawdę nie jest łatwo, żeby dogodzić wszystkim. Natomiast ten brak logiki jest za bardzo dla nas widoczny. Bo ja bym na to poszedł i myślę, że każdy przedsiębiorca powiedziałby: „OK, na dwa miesiące się zamykamy, musimy to przetrwać, przeczekać”, ale zamykamy pana A, a pana B nie… Ja Wam powiem z naszego łódzkiego podwórka. Sprzedaję działki. Ja nie dostałem W-Zetek, a sąsiad dostał. W tym samym czasie, na tych samych warunkach, na tej samej ziemi. To ja mówię: „Chwilka, w co my gramy, że jedni mogą, a drudzy nie?!”. Myślę, że przedsiębiorca to jest taka osoba, która ma walczyć, ma się nie poddać. Ma zawalczyć o swoje prawo. I zobaczcie, co robią właściciele siłowni — można organizować zawody, więc to nie jest trening na siłowni tylko to są zawody, kto podniesie który hantelek. I każda z osób podnosi hantelek. Wiadomo, że nikt tego nie sprawdzi, ale obawiam się, że to będzie jak wóz Drzymały: nie można tak, to będziemy tak. Ale zakaz organizowania webinaru przez Internet, w czerwonej strefie, która obejmuje połowę kraju, to absurd.

DM: To jest absurd. Ja widziałem, że chyba w Krakowie któraś z siłowni wymyśliła, że „Nasza siłownia od teraz będzie kościołem. Możesz się zapisać i jest spoko”. W ciągu dwóch dni mieli dwie kontrole, czy to na pewno tak działa. Tak jak w tym memie, który opowiadałeś, że koks podchodzi do babci w kościele i pyta: „Czy ta ławeczka jest wolna?”.

KM: Myślę, że starsi ludzie też inaczej na to patrzą. Mój dziadek się wkręcił. Człowiek, który wiele przeczytał, wiele widział. Naprawdę kumaty gość. Oglądając codziennie przez 10 h telewizję, zaczynasz w to wierzyć. Po pięciu miesiącach, jak bardzo chciałem zrobić tę konferencję i też oglądałem telewizję, to wtedy zacząłem się bać. Jak zobaczyłem te dane statystyczne, co mi grozi, jakieś kary więzienia, to włączyła mi się czerwona lampka i wręcz na rękę było mi to, że weszliśmy do czerwonej strefy. Dlatego że kto ma wziąć odpowiedzialność za jakąś tam decyzję? Dzisiaj ten właściciel siłowni może sobie robić jaja, ale przyjdzie jakiś…

DM: Smutny pan.

KM: Smutny pan i wlepi mu jakąś karę albo każe wszystkim osobom, które tam były, a było 10 000 ludzi, zrobić badania za 800 złotych od każdego człowieka i kara jest 800 000 złotych.

BJ: Właśnie dlatego to mnie tym bardziej frapuje, bo postrzegam Cię jako człowieka dążącego naprawdę uparcie do celu i gdy teraz powiedziałeś, że oglądałeś telewizję i to Cię w pewnym sensie przestraszyło i ucieszyłeś się z tej czerwonej strefy, to sobie myślałem: „Nie, no, wszyscy jak wszyscy, ale Ty?!”.

KM: Mnie spadł kamień z serca, bo ktoś musiał wziąć odpowiedzialność.

BJ: Oczywiście. Właśnie o to chodzi.

KM: Ja się bałem dwóch rzeczy. Bo to, że to można zrobić, to OK. Tylko że zaczęły być głosy, a konsultowałem to z wieloma osobami, które powiedziały, że lepiej nie. Adwokaci powiedzieli wprost, że u nas się prawo interpretuje tak jak się chce.

BJ: No właśnie.

KM: Ja nie jestem stanie sprawić, żeby 800 osób założyło maseczki, przyłbice, umyło ręce i usiadło w odległości 2,5 m od siebie. Tak jak w sklepie nie jesteście w stanie tego zrobić. Albo w parku. No, ktoś sobie chuchnie, dmuchnie. A winowajca będzie jeden — organizator.

BJ: A odpowiedzialność właśnie spada na organizatora, na Ciebie. I to jest najgorsze.

KM: Nie ma odpowiedzialności zbiorowej. Nie było wycofania. Już czerwona strefa, to nie, bo nie. Przełożyliśmy to, ale najgorsze, co można było zrobić, to poczekać i żeby dzień wcześniej to odwołać. Bo tak by było, gdybyśmy to zrobili tydzień wcześniej.

DM: Albo ktoś by Ci wpadł w początkowy kwadrans i zrobił bardachę.

KM: Na przykład.

DM: Wiecie, mnie też jeszcze wracając do tych strukturalnych tematów… To, co najbardziej mnie ostatnio strzeliło, to jest funkcjonowanie sanepidu. Bo też zeksplorowałem temat, porozmawiałem z ludźmi i mam kilka takich kuriozum, że to jest koniec. Znajoma mikrobiolog, która robi doktorat z genetyki, pracuje teraz w COVID-owym laboratorium, gdzie namnaża wirusa z jednej jednostki do miliona i musi to w tym stroju ogarnąć. To jest przekichane w opór. I była akcja, że ktoś tam miał koronawirusa, bla bla bla bla, kwarantanna i nie mogli znaleźć jego wyników badań. No i ona zadzwoniła do sanepidu, żeby się dowiedzieć, gdzie są jego wyniki. Pani powiedziała, że są w jedynym z 10 laboratoriów, do których je wysyłają. Ona pyta, w którym. A ta pani mówi, że nie wie, bo nie prowadzą takiej ewidencji. No więc dziewczyna musiała zadzwonić do dziesięciu szpitali, gdzie są laboratoria, które to robią i dopiero w dziesiątym okazało się, że to jest i przez dwa dni trzy osoby fizycznie musiały przewalić wydruki, żeby znaleźć jego wynik.

KM: To też chyba nie jest do końca wina tych instytucji, bo ktoś tam zarządza. Tam też ludzie mają pracę. To nie jest przedsiębiorca, że może zaryzykować, bo on straci pracę, którą wykonują od 20 lat. Procedur nie przeskoczy. Ile w tym prawdy? Nie wiem.

BJ: Myślę, że to właśnie obnaża po raz kolejny nasz system zarządzania i wszystkich urzędników. Bo przez to, że jakaś osoba na średnim szczeblu podejmuje decyzję, że tu w Łodzi ma być czerwona strefa, to dlatego że też boi się odpowiedzialności, bo ktoś wyżej, złóżmy w Warszawie, będzie tylko czyhał na ten błąd i od razu będą wyciągane konsekwencje.

KM: Cały biznes polega na podejmowaniu ryzyka. To jest w ogóle klucz rozwoju ludzkości.

DM: A czy rządzenie państwem to nie biznes w pewnym sensie?

BJ: Dobrze by było.

KM: Na tym się nie znam. Natomiast myślę, że ten krok do przodu czy wyjście przed szereg to jest w jakiś sposób przedsiębiorczość. Dzisiaj ten cały nurt ma podcinane skrzydła i musimy przetrwać. Przedsiębiorcy i tak od zawsze jakoś dawali sobie radę, więc nie takie wojny były.

BJ: To prawda. A jak książka: „Sztuka równowagi finansowej”? Czy ona w obecnej sytuacji pandemii bardziej wchodzi na rynek? Bo to w końcu można sobie samemu w domu w zaciszu podczas kwarantanny…

KM: Książka ma parę błędów interpunkcyjnych, stylistycznych, tak że w dodruku już ich nie będzie. Natomiast jeszcze bardziej podpisuję się pod treścią, bo to są prawdy uniwersalne. Ta równowaga dała mi to, że gdybym dzisiaj miał 15 czy ileś siłowni, 30 000 ćwiczących i ogromne koszty; i ktoś mi mówi, żebym żył w strachu przez 3 lata, bo na pewno na rok zamykają, to jest to tylko dla ludzi o bardzo mocnych nerwach. Nie wiem, czy bym to chciał wytrzymywać. Jeżeli rozłoży się ryzyko inwestycyjne, biznesowe, na parę gałęzi, na parę filarów; jeżeli umiesz się od tego odciąć; to ja potraktowałem te całe wakacje czy kilka miesięcy strachu jako pretekst do odpoczynku z rodziną. I nabywam na wiosnę łódź.

DM: Nie mówimy o mieście.

KM: Tak. To powolutku. To częściach. Ja spędziłem na tych Mazurach półtora miesiąca. O tym piszę właśnie w Strefie Nieruchomości, która wyszła wczoraj; w magazynie. I tam mi było naprawdę dobrze jako przedsiębiorcy. Jak niewiele trzeba, żeby było dobrze: trochę wody, jakaś ryba.

DM: Lepiej o pieniądzorkach pogadajmy

KM: A bardzo proszę.

BJ: Dawaj!

DM: Ile masz pieniądzorków? Pokazuj portfel!

KM: Myślę, że stówę mam.

DM: No to dobrze. To tyle, co my we dwóch. No. Jeżeli chodzi o zarobki, płynność finansową, zrobiłeś trochę wakacje. Jakbyś miał porównać rok do roku, to zarobiłeś więcej, mniej? Jak to wygląda?

KM: Tak samo.

DM: Porównywalnie. Nie odczułeś zupełnie tego.

KM: Nie.

DM: To jeszcze jedna taka ciekawostka, którą z Bartem przygotowywaliśmy: jakbyś dla naszych słuchaczy podał jeden deal, na którym zarobiłeś najlepiej. Jedna rzecz, która Ci wpada.

KM: Nie wiem, czy mogę się tu chwalić, czy nie.

DM: Możesz, możesz.

KM: Okazało się i to w tym roku właśnie, to jest może dla wielu osób podwójna lekcja, ale parę lat temu — zresztą Bartek był na tej działce — kupiłem działkę. Jak jeździłem rowerem, zresztą z Bartkiem, kupiłem działkę. Dużą.

DM: To jest ta, co był ten budyneczek?

KM: Tak. Ten budyneczek jeszcze parę dni będzie. I ja kiedyś miałem przeczucie, intuicję, że warto. Ja tę działkę kupiłem po 14,50 zł; z czego wpłaty było 20%, czyli za tę działkę zapłaciłem ok. 3 zł. Dzisiaj mam 60 osób chętnych do zakupu tego gruntu za kwotę 150-250 zł, w zależności która działka. Więc to będzie taka… Znowu najgorsze są podatki, bo 40% od sprzedaży to są podatki plus podatek adiacencki. Więc sprzedając to za i tak duże pieniądze, od razu do fiskusa oddaję połowę. Natomiast tę drugą nieukradzioną część już zachowam dla siebie. To jest fajny deal. Dużo lepszy, niestety, niż działalność YouTuberska, szkoleniowa, książkowa, odzieżowa, nieruchomościowa. Jak czasem odrobina ryzyka i poczekanie kilka lat może się dobrze skończyć. A jeszcze w maju oddałbym to za ¼ ceny.

DM: A wiesz, Kuba, co rośnie bez korzeni? Podatki.

KM: No, powiem, że to czuć bardzo. À propos realnych rzeczy, dostałem też ofertę sprzedaży piętra, na którym obecnie jesteśmy. Okazało się, że muszę zapłacić 1 mln zł kary podatkowej, że to sprzedam. Po 10 latach ciułania na raty. Tak że tutaj jest duży sygnał dla przedsiębiorców, żeby się nie zabijać za pieniądze, bo te pieniądze i tak będą niewiele warte w przyszłości. Pół na pół. Stąd ta równowaga. Ja naprawdę polecam moją książkę. Można mi zarzucać błędy, ale merytorycznie… Ja chciałbym tę książkę przeczytać 10-15 lat temu. Pół na pół. Po prostu wyjść wcześniej z pracy, zrobić piątek wolny, odrzucić złych klientów, złe deale, gówniane produkty. Skupić się na tym, co się lubi, robi; wyrzucić złych pracowników jutro, nie czekać. Bo nikt nam nie odda naszego czasu. Gdybyśmy żyli wiecznie i gdybyśmy mieli przeświadczenie, że każda złotówka, którą odłożymy czy mieszkanie, które kupimy, czy jakieś nasze kroki będą coś warte za 20 lat, ale nie ma dzisiaj tej akumulacji kapitału. Nie możemy kupić przyszłości. Czegoś, co robili nasi pradziadkowie. Że ktoś miał dwie złote monety, to on sobie kiedyś za to kupił działkę w Grotnikach i sobie tam później był. My odłożymy 500 000 złotych przez 20 lat i okaże się, że później kupimy używane audi, którym nie chcemy już jeździć. Dzisiaj to idzie, niestety, w takim trybie. A jeszcze jak już to odłożymy i coś sprzedamy, to albo 19% dochodowego, albo jeszcze z VAT-em, oddamy do urzędu. Tak że „Sztuka równowagi finansowej” — paradoksalnie krok w tył. Zrzucamy poprzeczkę. Na moich filmach treść jest taka, żeby wyluzować.

BJ: I tego się trzymajmy. Natomiast dla wszystkich naszych słuchaczy i oglądaczy, dzięki uprzejmości Kuby, mamy właśnie taką książkę. Jedną. W związku z tym jeżeli podacie w komentarzach to, jaki absurd biznesowy Was spotkał przez całą pandemię, najciekawszy komentarz dostanie tę książkę z autografem Kuby.

KM: Oczywiście. Tylko, Bartku, musisz podjechać do mnie wtedy.

BJ: Podjadę.

KM: To może jeszcze dorzućmy Strefę Nieruchomości? Zróbmy reklamę całemu zespołowi Strefy. Aneta Nagler — redaktor naczelna. Naprawdę mnóstwo roboty. Wydali już 10 tego typu magazynów. Tak że bardzo polecam.

BJ: I tak robimy.

DM: Tak jest. I co? Tym pozytywnym akcentem…

BJ: Dziękuję bardzo. Wciśnij guzior.

KM: Dziękuję, Panowie. Dziękuję Państwu.

DM: To będzie inne outro. To nie to.

BJ: Aha.

DM: Musimy zrobić dyn du danu, wiesz.

BJ: Tak więc tym pozytywnym akcentem dziękujemy Ci bardzo, Kuba, że przybyłeś po raz kolejny do nas do Podcastu, do biura Podtlenku Biznesu. Jeżeli Wam się podobało i chociaż jedna rzecz wpadła Wam do głowy, to podzielcie się tym odcinkiem i szerzcie dobrą energię. Dziękuję serdecznie.

KM: Bardzo dziękuję Wam, dziękuję gospodarzom.

DM: Dziękujemy.

BJ: A teraz chodźmy na kebab.

DM: Kebab!

KM: Kebab time!